Znalezione - nie kradzione ?
Każdy,
kto znajdzie cudzą rzecz, jest zobowiązany do oddania jej
właścicielowi bądź do przekazania jej do Biura Rzeczy
Znalezionych. Szczegółowo określają to przepisy kodeksu
cywilnego. Nie pamiętała o tym 37-letnia mieszkanka Kalisza, która
w grudniu ubiegłego roku znalazła telefon komórkowy. Kobieta
najpierw skontaktowała się z pokrzywdzonym i zaoferowała oddanie
aparatu za „znaleźne”, ale później zdecydowała się zatrzymać
wart blisko 2000 złotych telefon. Właściciel zguby postanowił
zawiadomić Policję o całym zdarzeniu.
Pokrzywdzony w grudniu ub.r. na parkingu przy ulicy Al. Wolności zgubił telefon komórkowy. Kilka minut później szła tamtędy kobieta, która znalazła leżącą na ziemi komórkę i wzięła ją ze sobą. Kaliszanka skontaktowała się telefonicznie z właścicielem aparatu i zażądała „znaleźnego” w zamian za zwrot smartfona. Ponieważ mężczyźnie zależało na danych kontaktowych, które były zapisane na karcie SIM zgodził się na przekazanie pieniędzy w wysokości jednej dziesiątej wartości telefonu. Kobieta oświadczyła, że przemyśli ofertę, jednak nigdy więcej nie skontaktowała się z pokrzywdzonym, a jej telefon przestał być aktywny. Kaliszanin o całej sytuacji postanowił powiadomić Policję.
Nad sprawą przywłaszczenia wspólnie pracowali policjanci Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego oraz Wydziału Kryminalnego Komendy Miejskiej Policji w Kaliszu. Funkcjonariusze skrupulatnie sprawdzali kolejne wątki oraz zdobyte informacje. Zadanie było trudne, jednak ostatecznie stróże prawa dotarli do osoby, która znalazła telefon. Okazało się, że to 37-letnia kaliszanka. Kobieta nie kryła zdziwienia na widok policjantów, którzy zapukali do drzwi jej mieszkania. Myślała, że przechytrzyła wszystkich, liczyła na to że pozostanie anonimowa i bezkarna.
Kaliszanka usłyszała zarzut przywłaszczenia rzeczy znalezionej. Za popełnione przestępstwo grozi jej kara pozbawienia wolności do roku.